Spotkanie autorskie z MARCINEM BIESEM i BOGDANEM PREJSEM

Związane z promocją nowych tomów wierszy: MARCIN BIES "Renowacja zbytków" (IM, 2015), BOGDAN PREJS "`biernik" (IM, 2015).

 

Prowadzenie: Maciej Melecki

 


 

MARCIN BIES - rocznik ’82. Napisał i wydał: „Atrapizm” (Wrocław, 2009), „Funkcje faktyczne” (Mikołów, 2010). Publikował poezją i prozą m.in. w „Arkadii”, „Arteriach”, „Odrze”, „Tyglu Kultury”, „Gazecie Wyborczej”, antologiach „Połów. Poetyckie debiuty 2010” (Wrocław, 2010), „Antologia poetów górnośląskich” (Mikołów, 2104). Mieszka i pracuje w Mikołowie.

 

 

BOGDAN PREJS - (1963). Autor kilku arkuszy poetyckich oraz tomów wierszy: sms do ludożerców (2009), ce ha (2012) i â€˜biernik (2015), wydał również parę innych książek, m. in. Subkultury młodzieżowe. Bunt nie przemija (2005 i 2010). Mieszka w MikołowieWięcej na: www.bogdanprejs.pl.

 


 

 O tomach:

 

 

Renowacja zbytków  -€“ drugi tom wierszy Marcina Biesa - przynosi zmianę kursu języka. Jest to tom, który momentalnie wprowadza w świat odbierany jako wymiar panoszącego się braku i deficytu, postrzegany w odwróconej – jak klepsydra - perspektywie. W debiutanckim tomie Funkcje faktyczne (IM, 2010) Bies dał się poznać jako wytrawny eksplorator spychanych i pomijanych tematów, odbieranych przez jednostkę jako aporie w świecie narastającego poczucia jego widmowości. Renowacje zbytków niewątpliwie dookreślają ten stan. Natomiast przekierowaniu ulegają pasma językowych ewokacji, które bardziej wskazują na jakość i znaczenie wypowiedzi poetyckiej – owego siedliska pojedynczej prawdy, stanowiącej zarazem nieustanne źródło zwarcia z małostkowym światem dookolnym. Jednostkę zachowuje myślenie krytyczne, którego emanacją musi być odpowiedni język. Bies włada bardzo precyzyjnie i punktowo jego ostrzami, dzięki czemu zbytki tego życia szatkowane są nieustannie, a sama zaś renowacja zdaje się być na tyle ironiczna,że utrzymuje autora - bynajmniej nie na straconych pozycjach - w bliskim polu walki z różnymi mechanizmami społecznej tyranii.

Maciej Melecki

 

 

Bogdan Prejs potrafi dosłownie wszystko w wiersz przerobić, gdyż wnikliwie obserwuje najzwyklejsze zdarzenia, uważnie wsłuchuje się w najpowszedniejsze „donosy rzeczywistości”. Co w nich odnajduje? Nieustanne mieszanie się realizmu z groteską, powagi z kpiną, banału z epifanią, pospolitości, która aż zanadto „włazi w uszy i oczy”, z momentami autentycznego uniesienia. Niewątpliwie wielką siłą tej poezji jest umiejętność wydobycia ze zdarzeń i sytuacji pozornie oczywistych ich egzystencjalnej nieoczywistości i znaczeniowej świeżości. Poeta nieustannie przyłapuje świat na gorącym uczynku kłębiących się zdarzeń i znaczeń, ogląda go od takich stron, od których on sam nie może, a pewnie i nie chciałby siebie zobaczyć.

Bohaterem wierszy Bogdana Prejsa jest sceptyk, który zdaje się hołdować maksymie: żadnych złudzeń! Stąd demaskatorska werwa, z jaką mocuje się z rzeczywistością, potrzeba dystansu i niezależności w oglądzie i ocenie świata, traktowanie języka jako oręża, ale również azylu, schronu dla tego, co najbardziej własne, znaczące, cenne. Ów sceptyk wystrzega się jednak „oschłości serca”, gdyż niewiele ma w sobie z mizantropa i odludka. Traktuje bliźnich i siebie bez taryfy ulgowej, co nie oznacza bynajmniej braku współczucia i empatii („wrogom kwiaty/ fałszywym przyjaciołom dobre słowo/ przyjaciołom – słowo dobre/ nad wyraz”).

Wiersz autora tomu sms do ludożerców rzeczywiście „trafia w sedno. puentuje zgrabnie. uderza celnie”, ale też nieustannie apeluje do naszego oka, ucha, umysłu i serca o czujność wobec wszystkiego, co próbuje nas w biernego konsumenta przerobić, co pragnie wytrawić w nas indywidualność i wrażliwość, co podszeptuje, aby zgodzić się na świat jaki jest, bo innego nie ma i nie będzie. I tu, o dziwo, ukazuje Prejs twarz oburzonego, nieustępliwego ale też zatroskanego (po)nowoczesnego moralisty.

Grzegorz Kociuba

 


 

 

Marcin Bies

 

potwór

 

paradoksalnie najlepszym, co nam się przytrafiło, był powrót.

akurat szli na pierwszą mszę. prowadził nas mały pies.

 

potem znowu ten film: zwalają stosy trupów do rowu. wcześniej:

piję, wmawiam wszystkim, że jestem małym psem.

 

szliśmy, pod kościołem zobaczyłem psa idącego tyłem,

i po kolei: rodziców, tęsknotę za nimi, jak trupy padają

 

w ramiona wrzucającym ich do rowu, następnie już pod domem

jedna sekunda, w której miałem pewność, że jesteś obecna.

 

na wstępie zamykasz za mną drzwi i jesteś pewna,

że nigdy nie przytrafi się powrót.

 

 

czołgi, śniegi

 

nagły blask, kiedy właśnie miała być noc, bardzo wyraźnie mówię do siebie, że jest mi to

bardzo bliskie, ten kraj, świecący latarką w moje okna.

 

zraziłem się do tego kraju i tej latarki, myślę że powinien czuć wstyd, tak przede mną

i do mnie, bez miłości ojczyzny do człowieka, z podłym świtem w oczy.

 

ale nie jest, albowiem nie zna takich słów i przeprosin; komornik nie pozbawi

tego świtu blasku, policjant nie zatrzyma nocy, sąd nie odda snu.

 

zatykam więc jedno nozdrze i drugim wciągam ten świt do nosa, następnie

wychodzę popatrzeć, jak ten kraj stawia mi czoła.

 


 

 

Bogdan Prejs

 

ten wiersz zawiera lokowanie produktu

 

 

podobno była już noc, ale my nie jesteśmy

gwiazdami, więc ciemność rozjaśnił jedynie

płomień zapalniczki. podarty człowiek przed

żabką przy piotrkowskiej postanowił zostać

 

moim serdecznym przyjacielem, jednak ewa,

która niedawno dowiedziała się, że bob dylan

wciąż żyje, wspomniała coś o hotelu, dlatego

nastąpiło kolejne w moim życiu rozstanie.

 

liczę, że pan z windy nie pisze pamiętników.

łóżko okazało się głębokie aż do rany.

 

 

 

godnie z planem

 

można powiedzieć, że wszystko poszło zgodnie z planem:

płodziłeś, sadziłeś i budowałeś (skupiłeś się na pierwszym),

ale przecież to już czas przeszły zapomniany. nadal jednak

 

ignorujesz rude koty oraz adorujesz czarne wdowy. ciągle

marudzisz, nigdy nie tańczysz przed czwartym piwem, zaś

w śpiewie fałszujesz. filozofię przypadku wyznajesz jedynie

 

do biernika, lecz aktywnie uczestniczysz w braku obecności.

co wieczór śnisz marzenia pozbawione złudzeń. odcinasz

kupony i rozsyłasz cudze losy. drapiesz je zawsze do krwi.