Spotkanie autorskie z KLEMENEM PISKIEM (Słowenia), związane z promocją wyboru jego wierszy „Za krzakiem majaczącego ślimaka” (Instytut Mikołowski, 2015)

Prowadzenie: MARLENA GRUDA - tłumaczka tomu

 


 

 

KLEMEN PISK - urodził się w 1973 roku w Kranju (Słowenia). Poeta, pisarz, krytyk literacki, tłumacz, muzyk. Wydał trzy tomy poezji Labas vakaras (1998), Visoko in nagubano prapočelo (Wysokie i pomarszczone praczoło, 2000) oraz Mojster v spovednici (Mistrz w konfesjonale, 2002). Wybrane wiersze zostały przetłumaczone na język polski (Tych kilka słów, 2005, z załączonym CD z piosenkami autora) i słowacki (Pustovník a vlk, 2009). Jest autorem opowiadań Pihalec (Dmuchacz, 2007), słuchowisk radiowych Lahko noč, Matija Čop (Dobranoc, Matija Čop), tekstu krytycznoliterackiego Stihi pod nadzorom (Wiersze pod nadzorem, 2004). Tłumaczy literaturę polską i litewską, m.in. dramaty i wiersze Jana Pawła II., poezję m.in.: Tomasa Venclovy, Krzysztofa Siwczyka, Macieja Meleckiego, powieści Jerzego Pilcha, Tomka Tryzny, Sigitasa Parulskisa, Kazysa Boruty, Laury Sinitiji Černiauskaitė, Vytautė Žilinskaitė i innych. Jako wokalista, gitarzysta i autor większości piosenek zespołu Žabjak Trio, wydał płyty Doktor piska počasni sving (Doktor gra powolny swing, 2001) oraz Aristokrat (Arystokrata, 2004).

 


 

 Poeta Piska jest niczym tytułowa pół - mitologiczna postać ślimaka olbrzyma, który w swojej ukrytej (za krzakiem) bezpłciowości skrywa nową realność, oblepia nas śluzem swojej twórczości, wprowadza w nową rzeczywistość, nową perspektywę niemego, wypełzłego wysłowienia. Forma jest obezwładniająca i zniewalająca tylko pozornie. Dach ślimaczej muszli daje wolność słowa i interpretacji, z jednej strony jest schronieniem i ucieczką, z drugiej schizoidalnym brakiem przywiązania do miejsca i kultury. Zbiór wierszy, będąc wyrazem poetyckiej spontaniczności i emocjonalności, twórczości w pełni naturalnej, instynktownej i refleksyjnej, demaskuje poetę, jest iluzją tajemnicy niewykreowanej osobowości. Majaczący ślimak wyraża złudzenie ukrycia się poety między słowami, jego wrażliwość i zmysłowość negliżuje się niczym kompozycja zmysłów na pięciolinii dnia codziennego, wirtuozeria w subdominancie myśli, zlewającej się z materią słowa i znaczenia, dźwięku i milczenia.

 

Marlena Gruda

(fragment posłowia)


 

Układam

 

 

Układam niezliczone melodie pod batutę

wybuchów atonalnych, składam drewniane nuty w

drwalni dziadka, zaszczepiam na pniu

harmonie, których wiolinowe drzazgi

grzać mnie będą w mroźną zimę. Oblodzona kakofoniczność

wnika w jamę nosową, gdy wartość nuty

przedłuża się o połowę w następnym takcie,

gdy doliny basu nizinnie trzepoczą

i poddane są cieplarnianej inwersji.

Przysłuchuję się omamom i próbuję je

wygrzebać ożogiem z pieca, rozpalonego

w mojej głowie, w moich uszach.

Tam tlą się i czekają, aż przedrą się do środka

i jak kule z popiołu wpadną w otwór wiolonczeli

i się rozpylą. Rozpalam melodię i ta

pali się jak papier zaśmierdzając pomieszczenie,

a jej oczy jak słonie,

antylopy, małpy i lwy uciekają

z płonącego lasu.

 

(wiersz z tomu)