Witold Wirpsza „Drugi opór”

W roku 1965 ukazały się dwie książki Witolda Wirpszy: zbiór szkiców pt. Gra znaczeń nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego oraz, w Czytelniku, tom poezji pt. Drugi opór, gromadzący utwory z lat 1960-1964. Motywem konsekwentnie obecnym od samego początku w recepcji poezji Wirpszy, podobnie jak intelektualizm czy konceptyzm, jest jej wymiar moralistyczny. Nazywany był „poetą wielkiej pasji moralnej” w okresie socrealizmu i „poetą moralnym” oraz „poetą moralnego porządku” podczas przełomu październikowego.

Etyczny horyzont dzieła Wirpszy dostrzegany jest także wyraźnie w szczytowej fazie prowadzonego przezeń eksperymentu. Ryszard Matuszewski, recenzując tom Drugi opór, notował: „w wierszach jego kipi pasja, nie potrafi on nigdy ukryć wzruszeń i namiętności, które nim powodują, są źródłem pozornie suchych i zobiektywizowanych analiz psychologicznych, uzupełniających wiele jego wierszy. Na szczęście. Dzięki temu jest on poetą żywym, a jego `gra znaczeń` nie jest tylko czczą zabawą w słowa” (Moralista ironiczny. „Życie Literackie” 1966, nr 10). Edward Balcerzan zaś w recenzji z tego zbioru, wyraził pogląd, że „Wirpsza jest w każdym w y j ś c i u swej `gry` nieomal werystą”. Zakorzenienie weryzmu dzieła poetyckiego Wirpszy, jego osadzenie w rzeczywistości, wynikać ma ze szczególnego użycia języka. Balcerzan zobaczył to, co najistotniejsze w akcie tworzenia autora Drugiego oporu w „wyrwaniu znaku z przypisanej mu w języku siatki znaczeń, kreacji nowych znaków”. Nie nazwał co prawda jeszcze Wirpszy „lingwistą”, ale de facto zdefiniował istotę jego gestu poetyckiego w tym właśnie duchu. Nie poprzestał przy tym na teoretycznym określeniu zasad „gry znaczeń”, mającej polegać na odrywaniu znaków od rzeczywistości i nakładaniu ich na siebie, zderzaniu i organizowaniu nowych; ale precyzyjnie rozpisał, demonstrując na przykładach z wierszy, katalog reguł tej nowej gry, które rychło zaczną być rozpoznawane jako chwyty pozwalające zidentyfikować poetykę lingwistyczną. Wskazał m.in. na „grę instrumentacyjną”, „grę odległych spięć znaczeniowych”, „symetrię znaczeniową”, „wyciemnienie związków syntaktycznych wiersza, spotęgowaną eliptyczność”. Balcerzan chciał uprzedzić także nieporozumienia i uproszczenia związane z pojmowaniem poezji jako zabawy. Poezja, jak dowodził, nie może być tylko zabawą, albowiem „to samo słowo `gra` niesie informację”, w zdaniu poetyckim pojawia się wiedza, która jest możliwa tylko w poezji, co krytyk proponuje nazwać „poznaniem lirycznym”. Autor wychodzi od interpretacji świata do zabawy, ale „jego podmiot – poprzez grę – do rzeczywistości, do jej zaatakowania dochodzi”. Zatem „jego gra jest, w konsekwencji, grą o wartości poznawcze”. Drugi opór może być zatem czytany jako pionierskie dzieło tej fazy polskiego lingwizmu poetyckiego, które otwiera nie tylko nowy rozdział w dokonaniach Witolda Wirpszy, ale otwiera też przedpole eksperymentów i buntu językowego w poezji pokolenia 68, czerpiącego już “pełnymi garściami” z twórczości oryginalnej i teoretycznych koncepcji autora Gry znaczeń.

 

Dariusz Pawelec


Wiersze z tomu:


WYDOBYWAM SIĘ


Jestem w dole. Jest ciepło. Nie jestem
Substancją. Trwam bez ciepłoty.
Posiadam kształt całkowicie wewnętrzny,
Pomyślany, wyznacza mnie. Pojęcie dołu można rozumieć
Jako podziemie, sferę płynów.
Mój kształt można rozumieć jako ciągły
Wykres graficzny. Podziemie należy pojmować
Jako brak światła i jako opary płynów
I braku światła. Ciepło nie jest ciemnością,
Nie ma nic wspólnego z widzialnością. Ciemności
Nie ma, jest brak światła. Nie posiadam
Masy, ciężaru.


Mój kształt, moja konstrukcja, wykres
Są doskonałe. Nie zdaję sobie sprawy z tej
Doskonałości. Wiem, że nie zdaję sobie sprawy
Z tej doskonałości. To nie był stan ciągły. To
Pojawiało się rytmicznie. Teraz przechodzi
W stan ciągły. Zaczynam mieć poczucie
Teraźniejszości. Sfera płynów zespala się. Opary
Płynąc świecą. Moja niewiedza o doskonałości
Ziębi mnie. Posiadam ciepłotę. Odczuwam wewnętrzną
Lekkość. Mój kształt przestaje być pomyślany. Jest
Brak bezświetlistości. Ciepło zewnętrzne
Trwa.


Moja niewiedza wypycha mnie ku górze. Ciepło dołu
Mierzi mnie. Tężejąca sfera płynów wydziela mnie z siebie
Ku górze. Zaczyna się świat doznań zewnętrznych.
Ciemność i światło rozdzielają się, istnieją. Nadchodzi
Moment wiedzy o własnej doskonałości. Ciśnienie
Na mój kształt rośnie. Zjawia się powierzchnia, jestem
Poza dołem. Jestem w sferze ciał stałych. Stan
Ciągłości objawia się jako stan wynaturzony. Rozpadam się

Na wiele istot. Tożsamość moja odeszła mnie. Pojęcia
Doskonałości nie ma. Wykres graficzny
Zamienił się w zbiór punktów. Posiadam
Masę, ciężar. Jestem
Nieokreślony. Nabywam wiedzę.

 

* * *

 

ZASIECZONA


Brzozę nacinało się wiosną dla soku. Jesienią
Przyszli drwale, ach, wówczas, gdy siekła
Bezlistnymi rózgami struny deszczu. Kobieta
Zbierająca chrust nie słyszała ani
Świstu tych strun, ani jęku piły, ani
Wołania robotników. Była nachylona
I głucha. Brzoza tedy, padając, pozrywała najpierw
Naciąg chmurnego instrumentu, aż powstał łoskot
Jakby spadającego fortepianu, na dnie zaś upadku
Siekła swoim rózgowym szczytem ową nachyloną
Po chrust. Zasiekła ją. Była to kara
Za głuchotę: za upośledzenie, za brak
Słuchu i brak winy. Kobieta leżała w pozycji skurczonej.
Odpowiadającej jej uprzedniemu pochyleniu.

 

* * *

 

ODWRÓCONA LUNETA


Co pomniejszone: zimne zmory. Tego
Co duże. Ciężary. Co wsuwa się
Wzajemnością w zapasy. Ciepła nie trzeba
Odpowiadać miłością. Na wstrząs miłosny na
Równomierność miłości. Zmora
Tego co duże.


Drżenia nie ma w tym. Co pomniejszone
W tłumie stałości, w stłoczeniu. Akt miłosny
Mały. Łaskawy bezwzajemny w bezbrzemienności.
Brzmienia i taka w tym cisza
Odwrócona. Lorneta oddala dźwięki. Zapasy
Zmór maleją.


Twoje serce, twoje ciało, twoja całość. Niech
Się na mnie nie nakłada mnogością.
Miłości moja miłość. Jest warunkiem
Wystarczającym w odwróceniu lunety. Twoja
Jest zbyteczną zmorą. Pomniejszony
Flet i klarnet, i waltornia, i udźwiękowienie
Organowe. Orgazm


Trzeba tylko ode mnie ku tobie. Biel
Dźwięków rozprzestrzenić. W równomierności zostanę.
Odejdziesz w bezbrzemienność, uwolnisz mnie. Od
Ciemnego ciężaru. Bojaźni zostanę

 

powiększonym okiem w odwróconej lunecie
ku tobie ty pomniejszona ty widzisz oko

 


WITOLD WIRPSZA

Ur. 4.12. 1918 r. w Odessie, zm. 16.09. 1985 w Berlinie, gdzie został pierwotnie pochowany (obecnie grób pisarza znajduje się w Warszawie przy. ul. Wałbrzyskiej). Poeta, prozaik, krytyk, tłumacz z j. niemieckiego. Mąż Marii Kureckiej. Szkołę średnią ukończył w Gdyni (1936). Debiutował poetycko w „Kuźni Młodych” (1935). Studiował na Wydziale Prawa UW oraz, równocześnie, pianistykę w Wyższej Szkole Muzycznej. We wrześniu 1939, po obronie Oksywia, osadzony w oflagu Neubrandenburg, następnie w Grossborn, czego świadectwem są jego Listy z oflagu (2015). Po wojnie zamieszkał w Krakowie. W latach 1947-1956 mieszkał w Szczecinie. W latach 1956-57 pracował w redakcjach „Po prostu” i „Nowej Kultury” w Warszawie. Po pobytach na stypendiach w Berlinie (1967-68 i 1970) oraz w Lucernie (1970) zamieszkał w roku 1971 w Berlinie Zachodnim. Po publikacji w j. niemieckim Polaku, kim jesteś? (1971) i odmowie przedłużenia paszportu, w roku 1972 podjął wraz żoną decyzję o emigracji. Współpracował m.in. z paryską „Kulturą” i berlińskim „Archipelagiem”. Autor wielu zbiorów poezji (debiutancki tom Sonata w roku 1949), książek eseistycznych (w tym Gra znaczeń z r. 1965), sztuk teatralnych (zebranych w tym tomie), a także zbiorów opowiadań i powieści (w tym Sama niewinność, opublikowana dopiero po śmierci autora w r. 2017).

 


Witold Wirpsza Drugi opór

Wiersze 1960-1964

Wydanie II, 2020

Opracował i posłowiem opatrzył: Dariusz Pawelec

Stron: 92

ISBN: 978-83-65250-77-3

Format: a5 (145 x 205 mm)

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Biblioteka Arkadii - Pisma katastroficznego, tom 181

Cena: 30 zł

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury